piątek, 2 lipca 2010

Czterdzieści sześć dzikich świń



Steve wrócił z Kowanyamy, gdzie spędził krótkie, pięciodniowe wakacje, podczas których zastrzelił czterdzieści sześć dzikich świń. Wakacje te, ze względu na dość nietypowy profil, wymagały odpowiednich przygotowań. Już kilka miesięcy temu Steve wystąpił o licencję na broń palną, po jej otrzymaniu przejrzał dostępne na rynku karabiny i wybrał najlepsza ofertę. Tuż przed wyjazdem jego matka zrobiła mu miłą niespodziankę i kupiła drugi karabin, nieco mniejszy, ponieważ parametry tego pierwszego wywołały u niej niepokój o ramię syna (prawe ramie Steve'a trzyma się reszty ciała tylko dzięki serii operacji i niezliczonej ilości szwów. Jest to efektem kilku poważnych wypadków odniesionych podczas służby w wojsku, uprawiania tajskiego boksu, grze w koszykówkę i, jak sobie żartujemy, zbyt częstego klikania w myszkę).
Steve musiał także wyczarterować samolocik z Darwin do Kowanyamy. Kowanyama to niewielka osada zagubiona w środku dżungli na północy Queensland. Mieszkają tam tylko miejscowi Aborygeni. Przez sześć miesięcy, podczas pory deszczowej, są odcięci od świata, ponieważ stają się wysepką w morzu bagien, które aż kipią od krokodyli, węży i śmiertelnych meduz. No i dzikich świń.
Dzikie świnie zostały sprowadzone do Australii przez białych osadników. Obecnie ich populacja jest liczona w miliony i są uważane za największe szkodniki, przede wszystkim dlatego, że zjadają wszystko co się da, w tym jaja żółwie, małe ssaki, korzenie roślin, często rzadkich i będących pod ochrona. Dlatego też nikt ich tu nie żałuje i zabijanie ich jest jak najbardziej w dobrym tonie w tym dziwnym kraju. Chcesz być lubiany, to zacznij zabijać dzikie świnie.
Tak wiec Steve spakował swoje dwa nowiutkie karabiny do dużej torby, wsiadł do wyczarterowanego samolotu i udał się do Kowanyamy, gdzie sumiennie i rzetelnie strzelał do tylu świń, do ilu się dało. Po czym wrócił do cywilizacji i teraz opowiada o swoich przygodach, strasznie zadowolony.
Opowiedziałem to Darkowi, ale nie zrobiło to na nim wielkiego wrażenia. "Ja kiedyś zabiłem pięćdziesiąt świń w ciągu dwóch godzin" powiedział, wzruszając ramionami. "Z helikoptera".