sobota, 13 listopada 2010

Syrena w Bagnie Stefana



Szukamy nowego mieszkania. Nie jest to mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu, ale co zrobić.
Nie lubię szukać mieszkań, ponieważ zajęcie to kojarzy mi się tylko z jednym uczuciem: z roczarowaniem. Ogłoszenia w internecie są zawsze krzykliwe i pełne zachwytów, jakie to mieszkanie ma walory, aż kipią od wyrazów typu urzekające, zachwycające, niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju, nie możesz przegapić itd. Do tego fotografie, ktore zręcznie pokazują plusy mieszkania, a ukrywają minusy. No i połykamy haczyk, dzwonimy, umawiamy się na spotkanie, pakujemy do samochodu, jedziemy i... zdarza się, że zawracamy i uciekamy bez wchodzenia do środka. Wystarczy sam widok budynku z zewnątrz. Zachwycający, jedyny w swoim rodzaju okazuje się byc parterowym drewnianym barakiem. Albo gorzej, barakiem, który w parterze ma miejsca postojowe, a mieszkania na pięterku.
Nauczyłem się, żeby wszystkie krzykliwe hasła w ogłoszeniach oceniać o jeden stopień w dół, czyli zachwycające i urzekające traktować jako po prostu normalne, które można ewentualnie obejrzeć. A mieszkania określane jako czyste i przyzwoite omijać szerokim łukiem, bo to zawsze plugawe i zapuszczone nory.

W sobotę oglądaliśmy osiedle piętrowych domków w dzielnicy Mermaid Beach. Jeden z nich jest do wynajęcia, ale nie udało nam się wejść do środka, ponieważ mieszka w nim, jak nam powiedziano, "agresywna kobieta, która nie chce płacić". Przy okazji dowiedzieliśmy się, że osiedle zbudowano jako "dom starców", przy czym architekt, ktory je projektował popelnił dość ciekawy błąd. Zaprojektował jednolite domki, wszystkie o podobnym planie, z sypialniami na piętrze. Na piętro prowadzą strome schody. Biedni starcy, którzy tam zamieszkali, nie byli w stanie wchodzić do własnych sypialni. Po pewnym czasie starców usunięto, a całość przemianowano na zwykłe osiedle domków jednorodzinnych.

Nazwa dzielnicy od dawna mnie rozśmiesza. Mermaid Beach to Syrenia Plaża. Fajnie brzmi, prawda? Syrenia Plaża to dzis bardzo modna dzielnica, jest tu ulica zwana ulicą milionerów, z domami wartymi 7, 8 milionów i więcej. Wcześniej dzielnica ta nie była ani modna, ani popularna. Nazywała sie Bagno Stefana.

Cóż, towar trzeba umieć sprzedać, a żeby go sprzedać, trzeba go dobrze nazwać. Jedni nabierają się na Syrenią Plażę, a inni na "urzekąjacy apartament o niepowtarzalnym klimacie". Takie życie.
A za natrząsanie się z tego osiedla i z nazwy spotkała mnie zasłużona kara. Nie mogłem z niego wyjechać. Nawalił akumulator.