czwartek, 16 grudnia 2010

Afera przeprowadzkowa


Przeprowadzilismy się na nowe miejsce. Większosć rzeczy przewiozłem samemu, ale do tych najcięższych i największych wynająłem ciężarówkę i poprosiłem o pomoc dwóch chłopaków z pracy, Jamesa i Paula. Obydwaj ochoczo się zgodzili.
Umówilismy się na czwartek, po pracy. Ja skończyłem ciut wczesniej, żeby odebrać ciężarówkę. Oni dołączyli do mnie około 16. Przewiezienie rzeczy i wniesienie do nowego mieszkania zajęło nam jakies cztery godziny. Chłopaki po drodze, zresztą w dosć dziwny sposob, obtłuczyli szklany stół z jadalni. Na szczęscie nadal można go używac.
W piątek rano obudziłem się nieźle obolały, niewyspany i ogólnie mówiąc zmęczony, więc nie poszedłem do pracy. Zadzwoniłem do Enrico i poprosiłem o dzień urlopu typu "Family Leave", czyli opieki nad rodziną.
W poniedziałek dowiedziałem się, że Paul, który pomagał mi przy przeprowadzce, i który obtłukł mój stół, złożył na mnie skargę, że mój piątkowy urlop to oszustwo, bo ani ja, ani Gosia i Adam wcale nie czulismy się źle. Skarga poszła do Enrico, czyli mojego szefa oraz do szefa działu, w którym pracuje Paul. Enrico na skargę zareagował całkiem w porządku, mianowicie powiedział do Paula krótkie "fuck off".
O całej sprawie dowiedział się też James, czyli drugi z chłopaków, którzy mi pomagali. Poszedł do Paula z awanturą, ale Paul się wszystkiego wyparł, po czym sam poszedł do Enrico z własną awanturą, że ludzie gadają o nim, że jest niefajny. Równoczesnie James napisał skargę na Paula, że zachowuje się nie w porządku. Enrico złapał się za głowę i powiedział, że wszystko zaczyna się zamieniać w operę mydlaną i żebysmy dali mu wreszcie spokój.
A potem poszlismy na minigolfa: ja, James, Paul i jego szef. Minigolf był zamówiony na długo zanim doszło do całej zadymy. Atmosfera była - co tu dużo mówić - srednia.