piątek, 17 grudnia 2010

Movember


W listopadzie zapuściłem wąsa. Zawsze chciałem to zrobić!

Każdy szanujący się Australijczyk zapuszcza w listopadzie wąsy. Niekoniecznie co roku, ale przynajmniej raz na kilka lat. Na listopadowego wąsa mówi się tu "Mo", a na listopad "Movember".

Myślałem, że zapuszczanie wąsiska to po prostu okazja do niezłej zabawy, ale wytłumaczono mi, że przede wszystkim chodzi tu o propagowanie charytatywnej pomocy chorym na raka prostaty. A dobra zabawa jest przy okazji.

Enrico, mój szef, zapuścił sobie wąsa a'la wojna domowa w Meksyku: długaśny, dyndający po obu stronach ust. Zaczął go zapuszczać jeszcze w październiku. Inny kumpel wyhodował wąsa "na motocyklistę", czyli schodzącego wzdłuż ust do brody i potem łączącego się z baczkami. Ja odważyłem się jedynie na tradycyjnego polskiego wąsa, choć miałem ochotę
na wąsa a'la Hercules Poirot. Okazało się jednak, że takowy rośnie bardzo długo, znacznie dłużej niż jeden miesiąc.

Moje wąsisko zgoliłem trochę przed końcem listopada, czyli złamałem regulamin (tak, tak, w tym kraju wszystko ma swój regulamin, nawet zapuszczanie wąsa w listopadzie!). Zrobiłem to, bo zacząłem wtedy intensywne szkolenie z zarządzania projektem i nie chciałem wyglądać na nim jak pajac. No bo nie czarujmy się, z wąsem na twarzy nie wyglądałem zbyt sensownie. Zresztą sami zobaczcie.