Jeśli ktoś trafił tu przez przypadek, to już się przedstawiam: mam na imię Maciej. Założyłem bloga, żeby opowiadać znajomym co tam u mnie w trawie piszczy na drugim końcu świata. Zapraszam do lektury! Mam nadzieję, że poniższe opowiastki (wszystkie prawdziwe!) będą dla Was chwilką wytchnienia w codziennym zabieganiu... A jeśli przyprawią kogoś, choćby na chwilę, o uśmiech na twarzy, to będę bardzo szczęśliwy!
sobota, 1 stycznia 2011
Sandały
Parę tygodni temu wszyscy w biurze obserwowali nietypowe zachowanie Karen. Karen to starsza pani, ale jako że jest szefową naszego departamentu, wszyscy trochę się jej boją. Bo naprawdę nie ma z nią żartów. Łatwo się złości i potrafi nawet wyrzucić z pracy. Jakiś czas temu, pod wpływem impulsu wyrzuciła z pracy Natalię, ale Natalia ją przechytrzyła, bo błyskawicznie przeniosła się do innego departamentu i zanim polecenie oficjalnego wyrzucenia z pracy dotarło do działu kadr, była już gdzie indziej.
W każdym razie tamtego dnia obserwowaliśmy dziwne zachowanie Karen. Biegala nerwowo po naszym piętrze, podchodziła do naszych biurek, patrzyła wszystkim uważnie na nogi i coś tam gadała pod nosem. Okazało się, że szuka ludzi w sandałach, żeby ich ochrzanić i wyslać z powrotem do domów po buty.
Nie wiem, czy kogoś tam złapała, Helen, która tego dnia miała klapki, schowała się przed nią na innym piętrze. W każdym razie, jak już się nabiegała, to wróciła za swoje biurko, usiadła do komputera i wysłała pismo do wszystkich pracowników pod tytułem "standardy odpowiedniego ubrania". Szło to mniej więcej tak:
"Chciałabym przypomnieć wszystkim pracownikom o wymogach zachowania profesjonalizmu i bezpieczeństwa oraz o odpowiednich manierach ubioru w pracy. Zauważyłam kilka osob w sandałach. Sandały nie są odpowiednim obuwiem w pracy".
A dziś wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, bo Karen przyszła do biura w sandałach.