Jeśli ktoś trafił tu przez przypadek, to już się przedstawiam: mam na imię Maciej. Założyłem bloga, żeby opowiadać znajomym co tam u mnie w trawie piszczy na drugim końcu świata. Zapraszam do lektury! Mam nadzieję, że poniższe opowiastki (wszystkie prawdziwe!) będą dla Was chwilką wytchnienia w codziennym zabieganiu... A jeśli przyprawią kogoś, choćby na chwilę, o uśmiech na twarzy, to będę bardzo szczęśliwy!
wtorek, 3 maja 2011
Hotel
W sierpniu przyjeżdża moja mama. Zaczęliśmy zatem szykować plan jej pobytu i atrakcje. Jedną z atrakcji ma być wycieczka na Sunshine Coast, skaliste wybrzeże dwieście kilometrów na północ od nas. Kiedy przeglądałem oferty hoteli w tamtej okolicy, moją uwagę zwrócił dość tani resort położony w miejscowości Noosa. Strona hotelowa resortu pełna była pysznych zdjęć luksusowych pokoi, basenów i zrelaksowanych, szczęśliwych wczasowiczów. Opis wyglądał mniej więcej tak: "Hotel zanurzony w tropikalnym ogrodzie z chłodną bryzą od oceanu (…) , delektuj sie komfortowymi, klimatyzowanymi apartamentami, schłodź się w naszym lagunowym basenie (...). Odpręż się w jednym z naszych spa, saunie, albo łaźni parowej".
Szybko doszedłem do wniosku, że to właśnie to czego szukamy i zabrałem się za rezerwowanie pokoi. Jednak zanim to zrobiłem, dość przypadkowo trafiłem w internecie na stronę, gdzie ludzie oceniają hotele w których gościli. A co tam, pomyślałem sobie, no to jeszcze szybko sprawdzę co napisali o mojej perełce. Wpisałem nazwę hotelu w wyszukiwarce i oto co mi wyskoczyło. Poniżej nagłówki sześciu, z pierwszych siedmiu recenzji:
"Niehigienicznie i brudno"
"Zrujnowaliście naszą dwudziestą piątą rocznicę ślubu"
"Najgorszy hotel w jakim byłem, proszę was nie marnujcie pieniędzy!"
"Śmierdzące, stare i obrzydliwe"
'Witajcie w dżungli"
"Miejsce wpędzające w depresję"
Siódma recezja była w miarę neutralna, co nie zmienia faktu, że o mało nie władowałem nas w niezły pasztet. Zatem nadal szukam hotelu, ale robię to dużo dokładniej.